czwartek, 2 grudnia 2010

Marketingowe dno - LeBron James, Miami Heat i akcja Heat Fun Up

NBA pod wodzą Davida Sterna przekształciła się w marketingową maszynkę do zarabiania pieniędzy? Tak! 

Liga, nawet pod odejściu pokolenia największych gwiazd z Michaelem Jordanem na czele, utrzymuje się nadal w doskonałej formie? Tak! 

Marketing sportowy prowadzony przez każdy z 30 klubów NBA jest perfekcyjny w każdym calu? Obawiam się, że nie! Niechlubnym wyjątkiem jest Miami Heat…



James zmienia Ohio na Florydę
Każdy kto interesuje się koszykówką musiał słyszeć o letnim transferze gwiazdy Cleveland Cavaliers LeBrona Jamesa do Miami Heat. Emocje sięgały zenitu, plotki mówiły o Nowym Yorku i Chicago, ale koniec końców „Król James” wylądował na Florydzie. W międzyczasie dał przykład wyjątkowego marketingowego idiotyzmu ogłaszając swoją decyzję w ogólnokrajowym programie telewizyjnym. Wyduszenie z siebie nazwy nowego klubu zajęło mu ponad godzinę, co skrytykowała cała Ameryka wzdłuż i wszerz. W przeciągu tej godziny stał się ponadto najbardziej znienawidzonym człowiekiem w Ohio. Fani Clevaland nigdy nie wybaczą mu tego transferu, ale nie o tym zamierzam dzisiaj pisać. 

Akcja Miami Fan Up
Lebron trafił do Miami Heat, gdzie razem z Dwaynem Wadem i sprowadzonym z Toronto Chrisem Boschem, miał stworzyć magiczny tercet. Super trio, przynajmniej w marzeniach fanów i właścicieli klubu, powinno wygrywać mecz za meczem, pobić legendarny rekord zwycięstw w sezonie ustanowiony przez Chicago Bulls Jordana, a na koniec sezonu zdobyć w cuglach tytuł Mistrza Świata. Tak, tak – nie przesłyszeliście. Amerykanie tytułują zwycięzców NBA mianem Mistrzów Świata! 

Po rozpoczęciu sezonu okazało się jednak, że „Houston, mamy problem…”. Heat grają bardzo słabo. Trzy gwiazdy nie mogą się dogadać na boisku, trener sprawia wrażenie kompletnie zagubionego, a drużyna przegrywa mecz za meczem. Frustracja fanów sięgnęła zenitu. Coraz mniej osób zaczęło przychodzić dopingować „Żary”, a jeżeli już przyszli, to przeważnie wychodzili na długo przed końcowym gwizdkiem, zdegustowani postawą swoich pupili. Wpływy z biletów zaczęły maleć w błyskawicznym tempie, dlatego marketingowcy z Miami Heat postanowili temu zaradzić. Wpadli na genialny pomysł. W skrócie wyglądał on tak: „użyjemy nowych mediów: opublikujemy list do fanów, wrzucimy filmik na You Tube i będzie po sprawie”. 

Koncept może nie najgorszy, ale samo wykonanie woła już o pomstę o nieba. Filmiku komentować nie będę, bo po prostu nie warto. Szkoda słów. Rzućmy za to okiem na list do fanów opublikowany na oficjalnej stronie Miami Heat (patrz na zdjęciu)! Możemy tam znaleźć taką oto „mądrość”

„Nadszedł czas, by fani Heat pokazali, że zasługują na taki zespół i taką szansę. Nadszedł czas, by pokazać jacy naprawdę są fani Heat!”

Po prostu nie wierzę własnym oczom! Nie trzeba być geniuszem marketingu, by wiedzieć że za porażki odpowiada drużyna, a nie jej fani! Nie trzeba być Philem Jacksonem, by wiedzieć że to zespół swoją postawą na boisku ma zasłużyć na szacunek fanów, a nie odwrotnie! Cóż, najwyraźniej nie wszyscy o tym słyszeli, ale to jeszcze nie koniec tej farsy. W kilku poprzedzających wersach można znaleźć kilka niezmiernie cennych wskazówek, jakich to światli marketingowcy z Miami, udzielają fanom swojej drużyny, tj.: "nie spóźniamy się, robimy hałas, nie wychodzimy przed końcowym gwizdkiem", itp. Za napisanie tych paru zdań przyznałbym ich autorowi Marketingowego i Copywriterskiego Nobla (szkoda tylko, że takich nagród nie ma). 

Komentarz
Komentarz do całego wspomnianego dzieła może być tylko jeden. Co to za marketing, który wini swoich klientów za kłopoty firmy? „LOUSY MARKETING! GO BACK TO SCHOOL, FOOLS!”. Polecam korepetycje u Draytona Birda. Zdrowy rozsądek w marketingu jest po prostu bezcenny...

PS. inspiracją do napisania powyższego postu był tekst opublikowany na blogu B2C Marketing Insider

1 komentarz:

  1. Oczywiście sam marketing jest bardzo potrzebny jeśli prowadzimy jakikolwiek biznes. Jednak jest jeszcze kilka ważnych aspektów na które trzeba zwrócić uwagę. Jednym z nich jest wdrożenie płatności online https://www.cashbill.pl/ w przypadku gdy mamy sklep internetowy.

    OdpowiedzUsuń