wtorek, 22 marca 2011

Debata Balcerowicz vs. Rostowski czyli komunikacyjny niewypał

Poniedziałek, 20:25, TVP 1. Debata Balcerowicza z Rostowskim na temat zmian w OFE., reklamowana jako starcie dziesięciolecia. Dwóch zawodników wagi ciężkiej staje naprzeciw siebie. Rolę arbitrów pełnią Tadeusz Mosz i Jerzy Baczyński. Przed ekranami telewizorów setki tysięcy widzów czeka na zacięty pojedynek. W nagrodę otrzymują spory zawód. Z wielkiej chmury spadł bardzo mały deszcz...


Jeżeli Balcerowicz i Rostowski w taki właśnie sposób zamierzają przekonywać ludzi do swoich racji to nie wróżę im powodzenia. Co poszło nie tak?

1.      Obydwaj adwersarze nie słuchali się nawzajem i nie odpowiadali na zadawane pytania.
2.      Posługiwali się hermetycznym żargonem zrozumiałym jedynie dla wąskiego grona specjalistów.
3.      Profesorowie sprawiali wrażenie, że publiczność jest im zupełnie niepotrzebna. Skoncentrowali się na wzajemnych uszczypliwościach i wypominaniu sobie błędów, zapominając o celu debaty. A miałem wrażenie, że zorganizowano ją po to, by obie strony mogły wytłumaczyć szerszej publiczności swoje racje...
4.      Prowadzący debatę dziennikarze czyli Tadeusz Mosz i Jerzy Baczyński zupełnie nie sprawdzili się w tej roli. Nie potrafili kontrolować tempa dyskusji, nie umieli zdyscyplinować profesorów i zmusić ich od mówienia na temat i nie przerywania sobie. W efekcie debata stała się bardzo chaotyczna.
5.      Nie przypadła mi do gustu strategia Ministra Rostowskiego, który starał się wyprowadzić prof. Balcerowicza z równowagi. Bez przerwy mu przerywał, zwracał się do niego familiarnie per „Leszku” (Balcerowicz mówił „Panie Ministrze”) i nieco pogardliwie „jeżeli tego nie zrozumiałeś Leszku to mogę Ci wytłumaczyć”

Reasumując, spodziewałem się zaciętej szermierki słownej, walki na argumenty, rzeczowej dyskusji i odpowiedzi na pytania związane z moją przyszłą emeryturą. W zamian obejrzałem, podobnie jak reszta zgromadzonych przed telewizorami widzów, typowe dla polskiej klasy politycznej bicie piany i walkę w błocie.

Co gorsza, po raz kolejny boleśnie przekonałem się, że mówienie prostym językiem o sprawach zawiłych przekracza możliwości nawet tak wykształconych ludzi jak Balcerowicz czy Rostowski. Parafrazując Szekspira - „źle się dzieje w państwie polskim”, zwłaszcza jeżeli chodzi o sztukę komunikacji politycznej…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz