Obiecywałem sobie wielokrotnie, że nie będę poruszał na moim blogu tematów stricte politycznych. Od ponad miesiąca nie oglądam telewizji i staram się omijać w necie i w gazetach informację o tzw. sprawie krzyża. Tym razem jednak nie wytrzymałem i musiałem jakoś dać upust swoim emocjom.
To co widzę napawa mnie niewyobrażalnym smutkiem. Wstydzę się…
Zawstydza mnie słabość mojego państwa, które nie potrafi wyegzekwować swoich postanowień.
Zawstydza mnie grupa ludzi, którzy bronią symbolu, nie znając jego prawdziwego przesłania (pokora, wybaczenie, miłość do bliźniego).
Zawstydza mnie banda błaznów, która jawnie kpi sobie z całej sytuacji i pojawia się pod pałacem prezydenckim, tylko po aby zrobić sobie fajne fotki i nakręcić śmieszne filmiki do umieszczenia na Facebooku.
Zawstydza mnie grupa, tzw. reprezentantów naszego narodu, która stara się wykorzystać całą sytuację do swoich politycznych celów.
A najbardziej wstydzę się za polski Kościół, który po raz kolejny (patrz: afera Paetza, skandal lustracyjny Wielgusa) nie potrafi udźwignąć ciężaru odpowiedzialności i wycofuje się w bezpieczny kącik pod hasłami neutralności. „Sprawa nas nie dotyczy” mówi główny hierarcha. Przypominam, że sprawa zdaje się (mogę się mylić) dotyczy krzyża, czyli symbolu kojarzonego z chrześcijaństwem od ponad 2000 lat. Jeżeli to nie Kościół ma bronić swojego symbolu, swojego, używając marketingowego sformułowania, logo, to kto ma robić???
Wartość krzyża jako symbolu jest bezcenna. Wiedzą o tym wszyscy szmaciarze i wszelkiej maści kombinatorzy, którzy usiłują przy okazji ubić jakiś polityczny deal. Szkoda tylko, że nie wie o tym dysponent symbolu, czyli polski Kościół. Rozumiem, że wygodnie jest angażować się w politykę, wtedy kiedy jest nam wygodnie (np.: podczas wyborów), ale czasem trzeba też zrobić coś niepopularnego i jasno wyrazić swoje zdanie. Nie zawsze można być bezstronnym arbitrem! Trzeba określić swoje stanowisko i zabrać głos, zwłaszcza jeżeli dzieją się takie rzeczy! Warto pamiętać o słowach Edmunda Burke’a: „do triumfu zła wystarczy obojętność dobrych ludzi…”
PS: marketing bywa czasem nazywany policją marki. Być może Kościół powinien założyć sobie komórkę zajmującą się ochroną swojej marki i wszystkich jej symboli, np.: krzyża. Od czasu śmierci nieodżałowanego Jana Pawła II z komunikacją tej instytucji jest coraz gorzej. A podobno, jak pisał Bruno Ballardini (ksiażka „Jezus i biel stanie się jeszcze bielsza…”), to Kościół wymyślił marketing…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz