wtorek, 10 sierpnia 2010

Marketingowe symbole i afera z krzyżem

Obiecywałem sobie wielokrotnie, że nie będę poruszał na moim blogu tematów stricte politycznych. Od ponad miesiąca nie oglądam telewizji i staram się omijać w necie i w gazetach informację o tzw. sprawie krzyża. Tym razem jednak nie wytrzymałem i musiałem jakoś dać upust swoim emocjom.

To co widzę napawa mnie niewyobrażalnym smutkiem. Wstydzę się…

Zawstydza mnie słabość mojego państwa, które nie potrafi wyegzekwować swoich postanowień.

Zawstydza mnie grupa ludzi
, którzy bronią symbolu, nie znając jego prawdziwego przesłania (pokora, wybaczenie, miłość do bliźniego).

Zawstydza mnie banda błaznów
, która jawnie kpi sobie z całej sytuacji i pojawia się pod pałacem prezydenckim, tylko po aby zrobić sobie fajne fotki i nakręcić śmieszne filmiki do umieszczenia na Facebooku.

Zawstydza mnie grupa, tzw. reprezentantów naszego narodu
, która stara się wykorzystać całą sytuację do swoich politycznych celów.

A najbardziej wstydzę się za polski Kościół, który po raz kolejny (patrz: afera Paetza, skandal lustracyjny Wielgusa) nie potrafi udźwignąć ciężaru odpowiedzialności i wycofuje się w bezpieczny kącik pod hasłami neutralności. „Sprawa nas nie dotyczy” mówi główny hierarcha. Przypominam, że sprawa zdaje się (mogę się mylić) dotyczy krzyża, czyli symbolu kojarzonego z chrześcijaństwem od ponad 2000 lat. Jeżeli to nie Kościół ma bronić swojego symbolu, swojego, używając marketingowego sformułowania, logo, to kto ma robić???

Wartość krzyża jako symbolu jest bezcenna. Wiedzą o tym wszyscy szmaciarze i wszelkiej maści kombinatorzy, którzy usiłują przy okazji ubić jakiś polityczny deal. Szkoda tylko, że nie wie o tym dysponent symbolu, czyli polski Kościół. Rozumiem, że wygodnie jest angażować się w politykę, wtedy kiedy jest nam wygodnie (np.: podczas wyborów), ale czasem trzeba też zrobić coś niepopularnego i jasno wyrazić swoje zdanie. Nie zawsze można być bezstronnym arbitrem! Trzeba określić swoje stanowisko i zabrać głos, zwłaszcza jeżeli dzieją się takie rzeczy! Warto pamiętać o słowach Edmunda Burke’a: „do triumfu zła wystarczy obojętność dobrych ludzi…”

PS: marketing bywa czasem nazywany policją marki. Być może Kościół powinien założyć sobie komórkę zajmującą się ochroną swojej marki i wszystkich jej symboli, np.: krzyża. Od czasu śmierci nieodżałowanego Jana Pawła II z komunikacją tej instytucji jest coraz gorzej. A podobno, jak pisał Bruno Ballardini (ksiażka „Jezus i biel stanie się jeszcze bielsza…”), to Kościół wymyślił marketing…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz