niedziela, 25 lipca 2010

"Cichy zabójca" Izabela Szolc

Książka rozpoczyna się cytatem z Edny St. Vincent Millay:

„Znam sto sposobów umierania,
Często myślę, może bym spróbowała,
Rzucę się pod ciężarówkę,
Gdyby akurat przejeżdżała.

Albo skoczę z mostu
Tyle że pracy dołożę
Wszystkim tym, co czyszczą morze.

Znam truciznę do wypicia,
Często korci mnie skosztować,
Ale mama kupiła ją do zlewu
I nie chcę jej marnować.”


Izabela Szolc, łodzianka z pochodzenia, warszawianka z wyboru, napisała bardzo dziwną powieść. W opisie na okładce wydawca napisał „Izabela… stworzyła posępny kryminał, w którym obraz rzeczywistości odgrywa nie mniejszą rolę, niż kryminalne sprawy, z którymi mierzy się doświadczona policjantka.”

Moim zdaniem autorka poszła nawet dalej. Obraz rzeczywistości i świata wewnętrznego jest tutaj na głównym planie, a sama historia jest gdzieś w tle. To raczej studium kobiecej psychiki niż kryminał. Komisarz Anna Hwierut jest tak uwikłana w swoje życie wewnętrzne, że świat na zewnątrz bardzo rzadko dociera do jej świadomości.

Podsumowując, autorka wykazuje sporą erudycję, książka ma swój mroczny urok (posępny obraz Warszawy), ale opowiadana historia jest raczej mało wciągająca. Jako kryminał wypada kiepsko, jako powieść psychologiczna całkiem nieźle. Bez rewelacji, ale przeczytać można.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz