niedziela, 25 lipca 2010

"Sąsiedzi" Jan Tomasz Gross

Tomasz Gross powraca jak zawsze z wielkim hukiem! Najnowsza książka autora budzi jeszcze większe kontrowersje niż osławieni „Sąsiedzi”!

Gross ponownie dotyka bolesnej tematyki antysemityzmu. Tym razem posuwa się w swoich rozważaniach dużo dalej. Wysuwa kontrowersyjną tezę o moralnej zapaści polskiego społeczeństwa. Zdaniem pisarza po zakończeniu II wojny światowej w Polsce doszło do eksplozji antysemityzmu. Kulminacją tego procesu był pogrom kielecki. W swoim historyczno-socjologicznym eseju Gross dochodzi do wstrząsających wniosków. Według niego korzenie powojennego antysemityzmu wyrastały z okupacyjnego doświadczenia polskiego społeczeństwa. Źródłem antysemickich postaw Polaków było poczucie winy z powodu swojej postawy wobec Żydów podczas wojny oraz korzyści materialnych z przejętych majątków żydowskich.

Publikacja „Strachu” przez katolickie wydawnictwo „Znak” wywołała w Polsce burzę. Fala komentarzy w mediach, wykłady prof. Jerzego Roberta Nowaka to tylko przykłady reakcji na książkę Grossa. Autor „Strachu” nie ma Polsce najwyższych notowań. Jego poprzednia książka „Sąsiedzi” budziła podobne kontrowersje. Polski historyk z USA prof. Marek Chodkiewicz określił nawet Grossa jako „zjawisko kulturowe godne porównania tylko z Dodą Elektrodą”.

Czy Jan T. Gross jest Dodą Elektrodą polskiej kultury? Czy mamy wierzyć w historię opowiedzianą nam przez autora? Czy rzeczywiście w Polsce po II wojnie światowej doszło do moralnej zapaści?


Odpowiedź nie jest jednoznaczna. Gross przecenia rozmiary opisywanego zjawiska. Można mieć wiele wątpliwości dotyczących sposobu przeprowadzenia przez niego analizy. W wielu miejscach argumentacja Grossa wydaje się mocno naciągana. Nie zmienia to jednak najważniejszego faktu. Po II wojnie światowej w Polsce wielokrotnie dochodziło do zdarzeń haniebnych. Prześladowania Żydów w kraju, który był niemym świadkiem Holokaustu, nie można w żaden sposób usprawiedliwiać. Nie pomoże wskazywanie placem innych narodów (Vichy we Francji, szwajcarskie banki) ani zarzuty o wyrywanie zjawiska z kontekstu historycznego (spory odsetek Żydów we władzach komunistycznych i UB). Zbrodnia zawsze pozostaje zbrodnią, niezależnie od motywów. Skąd więc tak liczne grono krytyków Grossa?

Kontrowersje budzi już sama tematyka poruszana przez autora. Antysemityzm stanowi w Polsce temat tabu. „Strach” podobnie jak „Sąsiedzi” zrywa zasłonę milczenia. Zmusza do konfrontacji z naszymi największymi lękami. Przedstawia wizję historii kraju o której nie wspominają podręczniki. Autor narusza utrwalone stereotypy. Gwałtowna reakcja krytyków jest więc częściowo zrozumiała. Nie tylko Polacy mają tendencję do mitologizowania swojej przeszłości. Żaden naród nie lubi wyciągania na światło dzienne niezbyt chwalebnych epizodów z historii. W gąszczu zarzutów wysuwanych przez środowisko akademickie, prawicowych polityków i publicystów zagubiono jednak najważniejszą kwestię.

Dlaczego Jan T. Gross zdecydował się napisać „Strach”? Co tak naprawdę stanowi o wartości jego dzieła?


Czasem ważniejsze od odpowiedzi jest samo postawienie pytania. Gross po raz kolejny inicjuje debatę na temat kwestii o których nie wolno zapomnieć. Stara się jak niegdyś Stefan Żeromski „rozrywać rany żeby nie zabliźniły się błoną podłości”. Autor „Strachu” nie próbuje stawiać się w roli prokuratora. Przybiera pozę naukowca. On nie oskarża. Stara się zrozumieć. Czasem kluczy, błądzi w swoich dociekaniach, ale przynajmniej próbuje. Z Grossem można się zgadzać albo nie. Na pewno jednak warto jego książkę przeczytać.

Ostrzegam, że „Strach” nie jest łatwą lekturą. Autor używa ostrego, momentami brutalnego języka. Książka jest trudna do odczytania. Bez dogłębnej znajomości polskiej historii nie można poprawnie odczytać przesłania autora. To błąd jakiego nie uniknęła większość amerykańskich krytyków literackich. W swoich recenzjach utrzymywali, iż Gross potwierdza tezę o „Polsce kraju wyjątkowego antysemityzmu”. „Strach” nie jest oskarżeniem Polski ani Polaków. To próba zrozumienia meandrów naszej trudnej historii. Można spierać się czy Gross pisze całą prawdę. Po 50 latach niełatwo jednak wyrokować o stanie ludzkiej świadomości i motywach postępowania. Archiwa nie udzielą odpowiedzi na najważniejsze pytania.

Podsumowując , Jan T. Gross nie jest Dodą Elektrodą polskiej kultury. Bliżej mu raczej do Salmana Rushdie…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz